czwartek, 8 lipca 2010

Wspólnoty mieszkaniowe

Wcale nie są tak zgodne i jednomyślne jakby się zdawało. Nawet jeżeli właściciele lokali potrafią zająć wspólne stanowisko wobec zewnętrznego podmiotu –firmy lub właściciela sąsiedniej nieruchomości – to już w trakcie wewnętrznych rozliczeń dochodzi między nimi do ostrych konfliktów. Najczęściej ich podłożem jest:
1.Korzystanie z ograniczonej na terenie każdej nieruchomości ilości miejsc parkingowych, na tym tle często dochodzi do gwałtownej wymiany zdań, gróźb, a czasami nawet do rękoczynów.
2.Rozliczanie kosztów ogrzewania. Gdy budynek nie jest wyposażony w podzielniki i wszyscy mieszkańcy rozliczani są według ilości metrów powierzchni lokalu ostrą kłótnię wywołuje otwarte jesienią lub wiosną okno, które wywołuje komentarze: „ten to się wietrzy, a my wszyscy za to płacimy”. Z kolei tam gdzie są podzielniki kosztów lub indywidualne ciepłomierze często zdarzają się podejrzenia o kradzież ciepła przez ściany i stropy, bo gdy jeden właściciel zakręca swoje grzejniki, żeby zaoszczędzić, jego sąsiedzi muszą swoje grzejniki mocniej odkręcić.
3. Rozliczanie zużycia wody, tam gdzie każdy lokal wyposażony jest w wodomierz, suma wskazań wszystkich wodomierzy lokalowych jest zazwyczaj mniejsza niż wskazanie wodomierza budynkowego. Pozostaje pewna ilość wody nie wykazana na wodomierzach lokalowych i trzeba ją jakoś rozliczyć. Zdziwilibyście się wiedząc ile godzin można spędzić na zebraniu wspólnoty ustalając sposób rozliczania tej wody.
Oczywiście oprócz tych trzech zdarza się jeszcze wiele innych przyczyn konfliktów we wspólnotach mieszkaniowych, takie jak ilość wyrzucanych śmieci, ilość mieszkających w lokalu osób, nie gaszenie światła w piwnicach, itp., itd. Pamiętam, że kiedyś wielką aferę wywołały trzy koty, przyjechali bydgoscy animalni i dwie gazety. Jedna pani wyjęła okienko, żeby kotki mogły się schować w piwnicy przed zimnem w, a sąsiedzi ją prawie zlinczowali.