Coraz więcej
osób wyraża swoje opinie na temat kościoła katolickiego i nie są to opinie
pochlebne, więc pewnie coś z tym kościołem jest nie tak. Postanowiłem też
dorzucić niewielki kamyczek do tego ogródka. Bez uczonych wywodów historycznych
i filozoficznych. Przedstawię po prostu jak ja, przeciętny, nieprzesadnie
religijny obywatel ten katolicyzm widzę i czuję:
·
Praktykowanie.
Bardzo nie lubię gdy ktoś mnie pyta czy jestem praktykującym katolikiem. Czy
wiarę można praktykować? w jaki sposób? Czy to, że ktoś chodzi często do
kościoła i w odpowiednich momentach klęka, wstaje i bije się w piersi czyni go
bardziej wartościowym katolikiem? Mocniej wierzącym? Nie ma żadnego znaczenia,
że później ta sama osoba wynosi worki śmieci do lasu? terroryzuje rodzinę? Wymusza
po chamsku pierwszeństwo na ulicy? Ubliża, nie przebierając w słowach sąsiadowi
za to, że ten nie chodzi do kościoła? Właśnie tak, wydaje się że według
Kościoła Katolickiego (KK) bycie chrześcijaninem polega na bezbłędnym klepaniu
pacierzy. Taką wiedzę wynoszą młodzi ludzie z lekcji religii.
·
Biblia. KK
wydaje się mieć tyle samo wspólnego z religią chrześcijańską ile wspólnego ma
biblijny Chrystus, który chodził zawsze boso z biskupim pałacem albo biskupim
mercedesem – limuzyną. Nigdy nie przeczytałem biblii, jak to się mówi „od deski
do deski” ale w tych fragmentach, z którymi się zapoznałem nigdzie nie
napotkałem wzmianki o potężnych katedrach, bazylikach i pałacach. Czyżby więc
te budowle miały świadczyć o wielkości Boga i religii? Czy raczej biskupów i
kardynałów?
·
Miłosierdzie KK
jest dość powszechnie znane. Nawracanie ogniem i mieczem w Europie, Azji,
Afryce i Amerykach tkwi przecież w ludzkiej pamięci od setek lat. Podobnie
zresztą jak działalność pobożnej i świętej inkwizycji i nie kończące się do dzisiejszych
czasów ekskomuniki. KK słynie przecież z tego, że jest nietolerancyjny,
nieprzejednany i mściwy, czy tak nauczał Chrystus? Z tego co udało mi się
wywnioskować z biblii, był raczej miłosierny, zalecał pokorę i o ile dobrze
pamiętam to nikogo, naprawdę nikogo nie nienawidził.
·
Pieniądze. Chrzest,
przyjęcie, ślub, pogrzeb, za te rzeczy już płaciłem. Podczas każdego
nabożeństwa krąży taca – k a ż d e g o, nawet jeżeli już za to nabożeństwo
zapłacono wcześniej. Mam wrażenie, że dla kościoła nie liczą się ludzie ani to
jak żyją, ani ich potrzeby, byleby tylko płacili. Potrzeby KK są aż nadto
widoczne, chodzi mu o kasę. Za kasę można mieć wszystko, jeden dzień przed
ślubem byłem przyjęty i bierzmowany, bo było mnie na to stać. Często chciwość
kościoła jest jednak mniej stosowna, nigdy nie zapomnę pogrzebu bliskiej mi
osoby, gdy ksiądz bardzo się spieszył i kilkanaście razy spoglądał na zegarek.
·
Polityka. Przyspiesza
rozpad KK, powoduje, że w niektórych państwach nie dość, że ubywa wyznawców, to
nie ma chętnych do stanu duchownego. Po części wynika to z wewnętrznej polityki
KK, w którym obowiązuje celibat i zakaz wyświęcania kobiet. KK nie przyjmuje do
wiadomości, że kobiety mogą mieć powołanie do posługi kapłańskiej i chociaż na
świecie zaszły pewne zmiany, KK postanowił nie zauważać emancypacji i
równouprawnienia. Wydaje się jednak, że wewnętrzna polityka KK to mały pikuś w
porównaniu z faktem, że Kościół miesza się do polityki państwowej. Nie ma już
na świecie rodzin panujących i feudałów, którzy w przeszłości byli naturalnymi
filarami Kościoła. Państwami rządzą partie polityczne, niektóre z nich
wykorzystują Kościół dodając sobie w nazwie przymiotnik „chrześcijańska”,
jeżeli jednak taka partia wygra dzięki poparciu KK to jak będą się czuli w
kościele zwolennicy tej drugiej partii? Jak gorsi wyznawcy? Czy nikt nie
zauważa, że KK może przy tym mieszaniu się do polityki tylko przegrać?
·
Biurokracja.
KK nie jest organizacją prężną i elastyczną. Jest ogromnym biurokratycznym
molochem, który oprze się wszelkim próbom zreformowania. Jest obarczony dużym
bezwładem decyzyjnym. Świat się zmienia, KK nie. Wśród jego członków nie
brakuje ludzi inteligentnych i zdających sobie sprawę, że w takiej postaci KK
nie ma dzisiaj żadnej racji bytu. Nie mogą oni jednak nic zrobić, nawet ich nie
widać w skostniałej masie.
Być może moje
spojrzenie na te sprawy jest naiwne i subiektywne, sądzę jednak że wolno
każdemu mieć swój własny pogląd, a mój jest właśnie taki. Jeżeli religia według
każdej encyklopedii jest zjawiskiem społecznym to jak zdefiniować KK?