Prawie wszyscy Ukraińcy, z którymi miałem do
czynienia w Bydgoszczy pracę znaleźli w dwóch firmach: PESA i METALKAS. Raz
tylko spotkałem wśród mich pracownika BELMY. Firma, w której pracuję zajmuje
się wynajmem mieszkań i już kilkanaście
z nich zajmują Ukraińcy. Kilka dni temu podpisałem umowę najmu z jednym z nich
Konstantym. Bardzo dobrze mówi po polsku, jest w naszym kraju od 2 lat. Teraz
jest pracownikiem PESY, razem z żoną mają karty pobytu stałego wydane przez
kujawsko – pomorskiego wojewodę, ich 5-letni syn chodzi do jednego z bydgoskich
przedszkoli.
Kiedy Konstanty przyjechał do Polski nazwa Bydgoszcz
nic mu nie mówiła. Pierwszy raz zobaczył ją dopiero na reklamie fabryki mebli,
którą widział codziennie idąc do pracy w odlewni betonowych elementów
budowlanych w jakimś miasteczku na Mazowszu. Ciekawie scharakteryzował stosunki
panujące w swojej ojczyźnie, do której nie zamierza wracać. Pochodzi z okolic
Lwowa, gdzie nigdy nie było za wiele przemysłu, a teraz wielu ludzi utrzymuje
się wyłącznie z bardzo drobnego handlu. Konstanty twierdzi, że nawet 50 lat to
za mało, żeby wyeliminować z Ukrainy łapówkarstwo, które jest tam drugą naturą
głęboko zakorzenioną w zwykłych ludziach. Każdy petent, który idzie do lekarza,
urzędnika, itp. Zanim jeszcze zacznie mówić z czym przyszedł już wyciąga
pieniądze i kładzie na stół.
Nasze bydgoskie zakłady takie jak PESA – potentat produkujący
pojazdy szynowe dla wielu krajów lub METALKAS, który w ciągu kilku lat
przekształcił się z rodzinnej firmy w zakłady zaopatrujące pół Europy cienko by
przędły gdyby nie robotnicy z Ukrainy. Polacy pracy jakoś nie szukają, co widać
choćby po ogłoszeniach, a dodatkowo nasz rząd robi ile może, żeby ich do pracy
zniechęcić.