
Następna rzecz, która rzuca się w oczy pacjentom to cieknące spłuczki w ubikacjach. Kilka razy miałem okazję być pensjonariuszem różnych szpitali i za każdym razem stwierdzałem, że pewna część spłuczek jest nieszczelna. Niestety nie były to przypadki chwilowe typu: dziś cieknie, a następnego dnia jest naprawiona. Nie. One sobie ciekły w sposób ciągły, nikt nic z tym nie robił i nikogo to nie obchodziło. Takie marnotrawstwo musi dziwić, zwłaszcza dlatego, że nasze szpitale są notorycznie zadłużone i ciągle potrzebują pieniędzy. Przez jedną spłuczkę potrafi wyciec 50 metrów sześciennych wody miesięcznie, a na przykład w Bydgoszczy 1 metr wody z kanalizacją kosztuje już prawie 11 złotych.
Być może marnowanie ciepła i wody nie wpływa znacząco na zwiększenie ogromnych długów szpitalnych, ale pozwala przeciętnemu pacjentowi wyrobić sobie opinię na temat gospodarności szpitala. Niefrasobliwość w szastaniu pieniędzmi NFZ-etu, które są przecież pieniędzmi nas wszystkich, pozwala powziąć wątpliwość co do uczciwości i rzetelności szpitali przy zawieraniu kosztownych kontraktów z firmami sprzątającymi, ochroniarskimi, farmaceutycznymi, dostawcami sprzętu, materiałów i środków czystości. Przecież jedynym celem tych wszystkich firm jest zwiększanie zysku, o który nie zawsze walczą uczciwie. Dlaczego przeciętny pacjent miałby wierzyć, że szpital oszczędnie gospodaruje pieniędzmi NFZ-etu zawierając kontrakty z tymi firmami, jeżeli widzi ich marnowanie w przypadku wody i ciepła?
Oprócz marnotrawstwa w szpitalu, przeciętny pacjent musi zwrócić uwagę na traktowanie w szpitalu właśnie pacjentów. Zwłaszcza gdy oglądamy, któryś z odcinków serialu "Ostry dyżur", zauważamy że w polskich szpitalach jest coś nie tak. Mój znajomy udał się na izbę przyjęć dużego szpitala z otwartym złamaniem ręki i czekał w kolejce od godz. 16.00 do godz.21.30 zanim ktoś się nim zajął. Z powodu oszczędności na dyżurze był zatrudniony jeden lekarz.