Każdy kto chce w naszym kraju sprzedać
nieruchomość musi najpierw zorientować się za jaką cenę oferowane są podobne
nieruchomości w najbliższej okolicy, żeby się nie zbłaźnić i nie podać ceny
zbyt wysokiej lub zbyt niskiej. Po ustaleniu rozsądnej ceny może już zaoferować
swoją własność do sprzedaży. Jeżeli
długo nie znajduje nabywcy może tę cenę jeszcze nawet kilka razy
obniżać.
Właściwe
negocjacje wolnorynkowe mają miejsce dopiero gdy sprzedawca spotka się z
nabywcą, żeby ustalić wspólne stanowisko. Czyli jakiś kompromis między ceną
jaką jest skłonny zapłacić nabywca, a tą którą chciałby otrzymać sprzedawca.
Każdy z nich może oczywiście przerwać negocjacje i poszukać bardziej
ustępliwego kontrahenta. Jednak to właśnie te dwie strony transakcji – sprzedający
i kupujący ostatecznie ustalają rynkową wartość konkretnej nieruchomości.
Wolnorynkowość kończy się podczas ustalania
podatku od czynności cywilno - prawnych, który ma zapłacić kupujący Urzędowi
Skarbowemu. Urzędu nie interesuje ani aktualna cena rynkowa ani transakcja ani
akt notarialny. Urząd nie uznaje ceny ustalonej przez kontrahentów, czyli przez
rynek, tylko oblicza swoje 2% podatku według swoich wytycznych. Słyszałem
wprawdzie dzisiaj jak minister Szczurek zapewniał podatników, że każda wątpliwość
będzie rozstrzygana na ich korzyść. Z drugiej jednak strony czytałem w mediach,
że wyciekły wytyczne Ministerstwa Finansów do Urzędów Skarbowych, z których
wynika że jeżeli dany Urząd nie rozstrzygnie
na swoją korzyść przynajmniej 75% spraw spornych z podatnikami, to będą
w tym Urzędzie zwolnienia.
polsza... jeden wielki kibel
OdpowiedzUsuńWolny rynek,, wolne żarty;/
OdpowiedzUsuń