wtorek, 21 czerwca 2016

Gdzie ta keja

Być może nie każdy zetknął się w życiu z żeglarstwem i żeglowaniem. Wrażenia z tym związane są bardzo silne i niezapomniane. Mknięcie z wiatrem pod „,motylkiem” z żagli lub halsowanie pod wiatr od jednego brzegu jeziora do drugiego, szum wiatru i wody. Takie wspomnienia zostają  na długo i nawet po wielu latach, niektóre widoki sprawiają, że coś tam w duszy drgnie.



Okoliczności pozwoliły mi pożeglować trochę w młodym wieku i na niedużym jeziorze, które oczywiście wydawało mi się wtedy wielkie. Pierwsze próby żeglowania przeprowadziłem na żaglówce nazywanej „maczkiem”. Miała ona krótki maszt i szeroki kadłub, była właściwie niewywracalna ale ciężko było nią płynąć pod wiatr. Cała frajda polegała na tym, żeby halsując dopłynąć w ten koniec jeziora, z którego wiał wiatr, a później zawrócić i płynąć z wiatrem. Płynąc maczkiem” było to żmudne, bo wiatr i dryfowanie bardzo utrudniały mu efektywne halsowanie.
Kolejna żaglówka, na którą się przesiadłem nazywana była „kadetem”, miała długi masz i wąski kadłub. Mógł płynąć prawie prosto od wiatr ale za to bardzo łatwo go było wywrócić. Zauważyłem to bardzo szybko, już przy pierwszych zwrotach, na szczęście postawienie „ kadeta” na środku jeziora nie było dużym problemem., zanim się tego jednak dobrze nauczyłem nadłamałem miecz.


Chociaż później żeglowałem jeszcze kilka razy, to właśnie te pierwsze próby najwyraźniej wyryły się w pamięci, czasami wywołuje te wspomnienia nawet sam zapach pomostu.





2 komentarze:

  1. Ty żeglarz a pamiętasz te niebieska łajbę na zalewie koronowskim ,która o mało co nie utopiliśmy. całe szczęście miała silniczek:)

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym roku też bardzo podjarałam się żeglarstwem, a pogoda jest w tym roku cudowna.

    OdpowiedzUsuń